dom

 Pamiętam, nigdy nie zapomnę,

Tam, gdzie woda uczuciu nie chciała się poddać,

Gdzie słońcem była nam butla pełna gazu,

Tam gdzie narodziło się ciepło nas obojga,

Tam właśnie pierwszy pocałunek

I lot, lot niezapomniany

Pamiętasz? Pierwsza wspólna kawę?



w zielonym, pustym pokoju
muchy obijają się o szyby,
komary gryzą,
pająki straszą...
to tak jak w mojej głowie:
coś gryzie, straszy, obija się o ściany.

na moim łóżku koc,
koc w gwiazdy i księżyce.
jak łatwo zamknąć wszechświat,
jak łatwo wtulić się w noc,
jasną, gwieździstą, samotną, pierdoloną noc.

zielony pokój,
żółta kuchnia,
niebieski korytarz...
brudne naczynia,
przypalony obiad,
zimna herbata...
myszy uciekły i nie dlatego że kot głodny,
on też uciekł.
Zastanawiam się:
co ja, co ja tu robię?

dużo pytań w tym domu,
który na pustelnie zamieniłem.
śluby milczenia,
wzrok przebijający szyby,
wiatr, zimno,
6 stopni i dobrze.
już ciepło gdy one wracają...
wspomnienia.

twój telefon –

ptak wewnątrz mnie śpiewa.

odłożona słuchawka – ptak odfrunął...przyleci?


kolejny wieczór spędzony w swoim towarzystwie,

kolejna filiżanka niedopitej herbaty.

i jeszcze deszcz,

deszcz wciąż pada,

a ja, ja za słońcem tęsknię.



Ciepło w pokoju, w ciemności pisać,

Czuć się jak ci, których zwą poetami.

Dziwnie przebijać głową ścianę

Gdy drzwi otwarte.



Okno odsłaniam czasem gdy ochota mi przyjdzie na radość.

Gdy niebo bezchmurne, godzina popołudniowa

I wtedy zaczyna działać, narkotyk:

Pragnienie życia, pragnienie szczęścia, pragnienie pragnienia.

I tylko czasem ta cholera, cudowna, cholerna chęć życia,

Zbyt mocno daje znać o sobie,

A mówią, że życie nie jest pieprzonym nałogiem.



Dużo pytań w tym domu, który na pustelnię zamieniłem.

Śluby milczenia, wzrok przebijający ściany,

Wiatr, zimno – 6 stopni i dobrze,

Dobry sen dobry na wszystko,

Jak śmierci sen i życia przebudzenie


Motyle w mym domu tak jakby wiedziały jak pragnę ich pocałunków.



W pokoju motyl obija się o okno,

Ja – ja jestem tym motylem.


Dziś piękny, kolejny dzień,

Słońce świeci, wiatr mocno wieje,

A ja dom nieswój sprzątam,

Zaczynam od siebie.



Kobieta mądra i piękna "niemój dom" nawiedziła

I nie byłem już sam,

Moje problemy też same nie były i jej także.

"Dom niemój" schronieniem dla nich odległym,

Sanatorium samotnych dwojga ludzi,

Którzy…..no właśnie,

Samotni, razem kawę piją.


Pamiętam, nigdy nie zapomnę,

Tam, gdzie woda uczuciu nie chciała się poddać,

Gdzie słońcem była nam butla pełna gazu,

Tam gdzie narodziło się ciepło nas obojga,

Tam właśnie pierwszy pocałunek

I lot, lot niezapomniany

Pamiętasz? Pierwsza wspólna kawę?











Jarek

jutro nastąpi koniec, jedyny aktor opuści wierne tłumy, i zamknie drzwi. zamilknie w swojej "niemowie" wulgarnych idei, zakońc...