nadzieja


Tutaj, gdzie jestem sam mnie nie ma.

Tutaj spokój, medytacja i brak tego, zszarganego przez siebie samego, 

przez koniec szczęścia, które tak bardzo kochał.

I ta chora świadomość, żę będzie dobrze,

Gdy ten, którego tu nie ma,

Odnajdzie tego, który tu pozostał.



To dziwne, a jednocześnie poddaje się mu.

Tu czas czasem boli, tu czas czasem kocha,

Tam i tu, ty i ja-razem i każdy z osobna

Snujemy bezustannie wspólne marzenia.

Poddaję się im.

Tak wiem – czasem próbuję walczyć

..z wiatrakami w swej głowie.


spokój?

To ta nadzieja, którą na moment udało się ugasić, ale ona wraca, tajemnicza, nieokiełznana matka.


Nawet jeśli ten koniec nadejdzie,

Może dziś, może jutro - gdzieś zawsze,

Teraz wiem i chce wiedzieć, że jesteś,

Że ja jestem – jesteśmy.

Choć na chwilę: magiczną, nieodmierzalną chwilę

Znowu czuć, ponownie pokochać.


Uciekałem przed tym, przed owa świadomością

Która powoli, a jednak z Nienacka wdarła się do opuszczonego, sponiewieranego środka.

Tam rezygnacja, pustka, przygnębienie, 

Pasjans układały, już prawie wychodził, już się udawało gdy..!!!

No właśnie, nowe rozdanie na stole, nowi gracze, kolejne wyzwanie.


Dziś ja- ten, którego znałem zadzwonił,

otworzył drzwi, spojrzał, przeklął,

uśmiechnął się i wyszedł.

Wyszedł ze mną na spacer ku Słońcu -

memu przebudzeniu,

w promieniach tego Słońca...

zobaczyłem siebie.



Spoglądam – czas zatrzymał się,

stoję w miejscu i tylko myśli bezwładnie,

ale świadomie rysują kolejne obrazy,

nadają kształty, kontury i barwy...

świadomość.


Ona jest zamknięta,

Zielononiebieskie oczy przeszywają rzeczywistość

W poszukiwaniu jakiegoś sensu,

Upadek, ataki, strach, dominacja ucieczki…

Nie musi mówić ja wiem, że mnie potrzebuje,

Nie mniej niż ja jej, nie mniej.


Ona jest zamknięta.

Zielononiebieskie oczy przeszywają rzeczywistość

W poszukiwaniu miłości,

Bo jeśli cokolwiek ma sens na tym świecie,

To bez wątpienia jest to miłość,

Ja wiem, że jej potrzebuję,

Nie mniej niż ona mniej niż ona mnie, nie mniej

Ona się boi…jest Ja.


Odczuwam jej obecność,

Zastanawiam się nad przepoczwarzeniem,

Ponownym lotem ponad przeciętność,

Skopane marzenia umarły, powstały już nowe,

Nie lepsze czy gorsze, ale równie piękne

I tylko czasem powraca obawa przed kolejna porażką, kolejnym zwycięstwem,

Reinkarnacja uczucia? – nagroda w wytrwaniu?


Zielononiebieskie oczy zamknęły przed sobą obraz malowany przez dwojga.

Łzy rozmazały barwy, spojrzenie,  jeden gest.

Piwne oczy zamknęły przed sobą obraz malowany przez dwojga,

Łzy rozmazały barwy, spojrzenie,  jeden gest.

Zmęczone oczy zamknęły sen, 

Obraz już skończony.

czy wybrałem samotność?
nie, ona mnie wybrała
na swego apostoła,
jednego z dwunastu,
12 milionów.

dalej niekiedy wracają te cudowne chwile
i tak trudno wtedy wyrzucić je ze środka.
cholernie trudno nie wierzyć.
i tylko zimno za oknem i jabłko ostatnie wisi w nadziei,
chorobliwej tęsknocie, wisi pełne wiary,
być może miłości, być może też kłamstwa...
wisi jak ...ja, jak cień mój.

Dziwnie znów, niepewnie, niezdecydowanie.

Zdawałoby się tyle różnic i ta…niespokojna spójność, pomoc wzajemna, cos więcej.

Bo dziś tęsknota, pozbawiona strachu obawa o ciebie, że odejdziesz.

Pukałaś jak ja do wielu drzwi,

Uchylałaś je w obawie przed włamaniem

I ponownym psychicznym gwałtem.


Jak łatwo znowu jest wierzyć,

Jak trudno tej wierze oswoić się z kolejna porażką.

A jednak coś tam się ruszyło i dobrze jest, i ciepło

I nadzieja chyba już niegłupia wyrosła,

Znowu żyję, bynajmniej zaczynam.



stworzyliśmy ból by nie zapomnieć o życiu.

zbudowaliśmy kościoły by znaleźć przebaczenie.

powołaliśmy rządy gotowe zabijać,

pragnienia by dążyć do celów.

wymyśliliśmy idee by móc o nie walczyć.

narodziliśmy uczucia by odczuwać życie,

zbudowaliśmy postęp by uległ rozpadowi

i stworzyliśmy sztukę by odnaleźć wolność,

zdeptaną przez rządy, kościoły, idee

tak piękną, bolesna i pełną nadziei-

by zacząć to wszystko od nowa.



Pragnę zrozumieć, 

Dostrzec gdzie jest koniec.

Ale tak trudno przerwać lot-

Pozbyć się piór tak śnieżnobiałych.

Każde z nich bezcenne,

Każde choć kruche,

Warte nowej próby,

Jak Ikar upadek zaliczam kolejny,

Ale.. warto latać, wznosić się w przestworza, by móc dostrzec – 

Tam hen z bardzo wysoka

Piękno życia, czasem zapomniane…


Ten szept, słyszę głos cichy,

Pozbawiony barw szept o nadziei,

Która czeka na wrzask, krzyk zduszony….


Nawet wtedy, czasem zawsze, niekiedy przez chwilę,

Wiem, że w środku jest ten,

Którego pragnę, a którego tak bardzo skopałem-

Mój przyjaciel, który tak bardzo się stęsknił za moją [nie]obecnością.


...nie zrezygnuję

gdy obok pełna wiary

trzymasz mnie za rękę,

nie zrezygnuję gdy puścisz...


Ja człowiek,

niestworzony, nieboski, a jednak silny,

przed wieloma wschodami wielu słońc,

wyrwano mnie w bólu mojej rodzicielki,

na tyle silny, na tyle uparty,

że rozkrojono ciało,

i krew, i ból i płacz

w poszukiwaniu oddechu istnienia.



Znów wieczór na wpółsamotny,

odległe i bliskie wspomnienia.

Tak łatwo usidlić się w przeszłości,

tak łatwo marzyć i tak cholernie,

okrutnie, plugawie doceniac co teraz,

bez względu na przyszłość,

oddać się rozkoszy ducha,

znów móc odpłynąć,

szczęście-odwieczny narkotyk.



poczułem ją, po raz pierwszy po wielu latach,

zapomniana, wzgardzona, odrzucona,

Ta, od której tak bardzo uciekam,

jedyna, za którą tęsknię.

niepowtarzalna, niepokojąca pustka.


Jarek

jutro nastąpi koniec, jedyny aktor opuści wierne tłumy, i zamknie drzwi. zamilknie w swojej "niemowie" wulgarnych idei, zakońc...