sznurek,
pasek na klamce,pobite szyby zbyt grube,wanna za mała,żyletki tępe,auta jadące zbyt wolno...pusta apteczka,dom niski,pociągi, które nie mogą się spóźniać.wspomnienia dnia wczorajszego,muzyka zbyt piękna,życie tak ciekaweiteraz...
byle jak, byle gdzie,nie wiadomo po co.
i tylko oczy czerwone,
ciało zmęczone i smród.
byle jaki
,nie wiadomo dokąd uciekam.
nagi,
pozbawiony kolorów,
szary,
prawdziwy
akt.
odsłonięta kurtyna,
teatr wspomnień,
komedia
czy dramat?
po cóż nazywać tą sztukę,
która trwa nieprzerwanie
od grzechu stworzenia.
zwłoki nie ukryte - nieodnalezione.
zawiodłem?pogotowie nie na sygnale odjechało,
policja – bez protokołu,
i ja bez sensu tkwię.
już spokój
,a mimo wszystko ogień w środku,
rozpacz,
złudzenie.
Nieporadnie uciekam
Zanurzając się coraz głębiej
W swojej niedoskonałości.
Zbudowałem zamek:
otoczony murem
i fosą upadków,
o grubych murach,
zwodzonym, zawiedzionym mostem.
Mimo to, tak łatwo go zdobyć.
Zniszczony od środka,
pusty, niewdzięczny samotnik,
pustelnik, który wśród tak wielu Żyje,
przed wieloma ucieka,
tam gdzie „bezpiecznie”.
Gdzie nikt nie widzi, nie mówi, nie słyszy…
Nie oddycha.
coraz głębiej i głębiej...
krew,nos,ja,
ręka,
upadek o wiele wcześniejszy sam mówił - dość!!!
krew znów,
już nie z nosa...
żyły wzdłuż,
gardło w poprzek -
krzyż jak chrystus...
tak łatwo być bogiem.
czasem są słowa,kurwy i niekurwy.Czasem pogarda,żal,rezygnacja,złość,pretensje,niezrozumienie,agresja i...spokój niespokojny.
czuję w sobie, wokół...to wielkie tam w środku:śmierdzące, gnijące, zakrzepłe ja –nic więcej.pełnia żygowin,chamstwa, agresji, upadku.okruchów nadziei ... beznadziei...depresja, która przynosi rozwiązanie,depresja będąca muzą chwil ostatnich.na drugie giaur mi mów -niewierny rozsądkowi.złudzenia to moja brzytwa.krew na stole,pasek na klamce,tabletki w szufladzie,tylko dom zbyt niski by skoczyć - za krótko -za mało czasu na wnioski.
niby już spokój i akceptacja końca.a to dziwne, tak bliskie dalej błądzi.nie znajdzie wyjścia.zawsze było, czy chciał czy nie,zawsze nienazwane jak zwał to pies.już nie szczeka, nie gryzie, nie na łańcuchu.i rakarz też spokojny.wie że je złapie,a ono znowu ucieknie...tak w kółko.a to dziwne, bliskie dalej błądzi...czasem skomle.
jesteśmy ludźmi,
a
on
na
swoje podobieństwo
chciał stworzyć równych sobie.
...naiwny to człowiek
zwący siebie bogiem:
nagi,
samotny,
znudzony,
nieszczęśliwy... cierpiący.
............
Uwolnić się
Od słów,
Myśli, gestów, spojrzeń.
Skupić w sobie całą winę
I Prosząc o przebaczenie
Łamać kości,
Wydłubywać pijane oczy.
Nie pisać już nic,
Zostawić słowa w spokoju,
Myśli w głowie,
Ubrania w szafie…
Odpocząć od tego,
Który w lustrze krzywdzi,
I Bezlitośnie objawia prawdę -
Szkła i krwi…
odpocząć od pragnienia zmian,
Obietnic pisanych na wodzie,
Słów „nigdy” - powtarzanych jak echo…
Zmęczony sobą,
Uciekam - Pozostając w miejscu.
Niepowtarzalność słów wyuczonych na pamięć,
Znudzonych, wzgardzonych.
Tak bardzo pragnę nie pisać już nic,
Zostawić słowa w spokoju,
Myśli w głowie,
Ubrania w szafie…
z własnym cieniem znów się zaprzyjaźnić i żyć...
Uwolnić się pragnę od słów rzuconych na wymięty papier.
Drżącymi dłońmi,
łamać kości,
wydłubywać pijane oczy.
skupić w sobie całą winę
i prosząc o przebaczenie
skomleć...
Niepowtarzalność słów wyuczonych na pamięć,
Znudzonych, wzgardzonych.
Tak bardzo pragnę nie pisać już nic,
Zostawić słowa w spokoju,
Myśli w głowie,
Ubrania w szafie…
Odpocząć od samego siebie,
Od pragnienia zmian, których tak trudno dokonać.
Zmęczony sobą, uciekam -
Pozostając w miejscu…
Cały czas niszczę, bronię się, uciekam od rzeczywistości
pewnego dnia nagi i bezbronny,
pokłoniłem się, pochyliłem głowę i przeprosiłem,
musiałem...